Do armii Stanów Zjednoczonych wstąpił w 1936 roku. Służył na Hawajach, został przydzielony do artylerii przybrzeżnej. Po dwóch latach został zwolniony ze służby, po czym rozpoczął studia. W międzyczasie brał udział w wojskowych obozach dla obywateli. Gdy wybuchła II wojna światowa, służył jako podporucznik w Rezerwach Armii Stanów Zjednoczonych. Do czynnej służby powrócił na początku 1941 roku, z przydziałem do 45. Dywizji Piechoty „Ognistych Ptaków”.
29 kwietnia 1945 roku Felix Sparks otrzymał rozkaz „zabezpieczenia obozu koncentracyjnego” w Dachau. Była brzydka pogoda, a na obrzeżach miasta doszło do strzelaniny z Niemcami. Amerykanie dotarli do obozu wzdłuż torów kolejowych. W pewnym momencie żołnierze Sparksa poczuli okropny smród. Zdziwieni zobaczyli wagony towarowe. Pierwszym żołnierzem, który wkroczył na teren obozu Dachau, był John Degro. Zajrzał on do pierwszego wagonu i zobaczył wysoką na 3 metry stertę ułożonych niczym drewno na opał ciał. Umarli leżeli nago, wokół pełno było robactwa i ludzkich odchodów. Na torze stało 39 wagonów – tysiące ludzkich ciał.
Sparks na widok pomordowanych zastygł bez ruchu, a następnie zwymiotował. W jego pamięci wyrył się przede wszystkim widok małej dziewczynki z otwartymi oczami, która leżała na szczycie sterty ciał. Żołnierze amerykańscy w większości stali osłupieni, niektórzy przeklinali, inni płakali. Felix Sparks nakazał wejść głębiej do obozu. W środku pierwszym budynkiem, który zobaczyli, był murowany domek, w którym mieszkała esesmańska rodzina. Wokół niego znajdował się różany ogródek, trawa w nim była równo przycięta. Felix Sparks wspominał, że widok ten był surrealistyczny.
Do obozu weszła również druga grupa, dowodzona przez porucznika Walsha. Amerykanie natrafili na pierwszych esesmanów, których na miejscu zabito. Sparks usłyszał strzały i przybiegł. Jego oczom ukazał się Walsh, który kolbą karabinu bił po głowie esesmana krzycząc „Dranie! Dranie! Dranie!”. Sparks przejął dowodzenie, Walsh zeznawał później:
Będę szczery. Załamałem się. Zacząłem płakać. Wszystko to mnie przytłoczyło.
Amerykanie wkroczyli do obozowego szpitala dla SS. Żołnierze zaprowadzili ich pod ścianę na podwórku z węglem. Sparks tymczasem przeszukiwał kolejne pomieszczenia. Dotarł do krematorium, gdzie wokoło leżały sterty rozkładających się ciał. Niemcy nie mieli wystarczającej ilości węgla, żeby spalić wszystkie zwłoki. Sparks wspominał później:
Zwłoki się rozkładały, odór śmierci był wprost nie do zniesienia.
Koło południa do Dachau dotarli żołnierze 42 Dywizji Piechoty pod dowództwem gen. Lindena. Poddał im się Heinrich Wicker, który niedawno przybył do Dachau, prowadząc więźniów z innego obozu. Tymczasem żołnierze Sparksa zgromadzili esesmanów na podwórku z węglem i ustawili pod ścianą, a następnie otworzyli do nich ogień z karabinów maszynowych. W ciągu kolejnych kilku godzin w różnych miejscach zabijano członków załogi obozu. Amerykanie zabijali Niemców, ale także nie powstrzymywali więźniów przed wykonywaniem samosądów.
Sparks podszedł do bramy z napisem „Arbeit Macht Frei”, poprosił tłumacza i przemówił do zgromadzonych przy bramie więźniów. Sparks wspominał, że więźniowie byli wszędzie, skandowali „Ameryka, Ameryka”. Jedni przeciskali się przez druty kolczaste, inni całymi grupami wchodzili na dachy baraków i machali rękoma, ciesząc się z wolności.